Jak patrzę w dół, to naprawdę. To jest smutne. Jak tak się nie sprzeciwiać.
Ale wiecie co, przypomina mi się lekcja języka polskiego [boże już brzmi źle] kiedy to omawialiśmy Antygonę. Lekcja tyczyła się Kreona, dobry, czy zły władca? Burza mózgów, kto jak sądzi i dlaczego. Ogólne zdanie klasy wyszło takie, że władca dobry, wszystkich traktujący równo. Naszą 'debatę' polonistka podsumowała tym, że Kreon jest symbolem władcy autorytarnego typu Adolf H. lub Józef S. W sumie to nie jest zbytnio powiązane z moim ubiegłym postem, ale mi się przypomniało. Grunt mi uciekł spod nóg. Byłam pewna swych odczuć co do Kreona, byłam pewna nawet i do Antygony, a tu nagle ktos mi mówi, że zasadniczo, no tak to można odczytać, popieram autorytaryzm. Czy ktoś coś z tym zrobił? Hm, oprócz znaczącego opuszczenia rąk z ławek i wyłupienia oczu nic. Nic, nawet nasi krasomówcy, co to zawsze mają coś do powiedzenia. No nic. Skoro Hitler, to Hitler, niech jej będzie, swoje zdanie do kieszeni na dyskusje po szkole, a jej niech będzie, to tylko nic nie znacząca lekcja polskiego.
Powiem więcej, na polskim tak jest bardzo często, kiedy czepiamy się interpretacji tzw. tekstów kultury. Swoje zdanie do kieszeni i na potem, na czarną godzinę.
Świat nie zbawisz- często powtarzam o tym ojcu. Ojcu, tak o j c u, Ojcu w wieku lat 50 równo, z ogromnym bagażem komuny na plecach. Z ogromnym niewycinalnym wrzodem na dupie, komuną. To było 50 lat sprzed 20 lat, ale będzie siedzieć, ta radioaktywna biedronka będzie siedziała w mózgach naszych, aż umrą roczniki, które osiągneły wiek 30 lat przed '89. W tej chwili uśmierciłam spory kawał swojej rodziny. Może nie tyle usmierciłam co pożyczyłam śmierci. Cały ten system wyrządził niesamowitą szkodę w naszej mentalności/gospodarce/polityce/przyrodzie no kurwa we wszystkim. Nie ma dziedziny życia, która nie została dotknięta socjalizmem i na której to po tym dotknięciu nie ma blizny. Ale najgorzej to jest w ludziach. Bo rzeczy to mniej bolą, ale ludzie to własnie bolą. I nie chodzi mi tu o postkomunistów. Naprawdę, nie. Chodzi mi tutaj o zwykłego, przeciętnego Jana Kowalskiego, lat, dajmy na to 45. Nienawiść do niby to odmieńców siedzi w panu Janie tak głęboko, że nie jest tego świadom. Pan Jan nadal z tęsknotą w oku zagląda za Odrę. Pan Jan siada w fotelu z talerzem obiadowym na wiadomości punkt 15 i mówi niedouczonemu nastoletniemu synowi, że nie o taką Polskę walczył. Nikt o taką Polskę nie walczył. Gwarantuję wam, że jakbyście ekshumowali zwłoki jakiegokolwiek walczącego o Polskę kiedykolwiek, zawsze odpowie wam, że o taką nie walczył. Panu Janowi czasem nawet nieopatrznie wymknie się słowo, że za komuny było lepiej. Pan Jan nadal myśli, że HIV roznosi się drogą kropelkową. Pan Jan zwyczajnie nie wie co to antykoncepcja i nie rozumie idei prywatyzacji. Pan Jan jednocześnie patrzy na zagranicznych przybyszów jak na intruzów, najeźdźców. Został wyuczony nacjonalizmu ponad miarę. Został poddany wieloletniemu maglowaniu mózgów od sprzątacza do partyjniaka. Został wyuczony załatwiania spraw pod tak zwanym stołem.
Tego nie da się od tak odkodować na nasze, demokratyczne, nowe, suwerenne, Polskie. Nienawidzenie socjalizmu nie ma tu nic do rzeczy. To odrębna sprawa na nic nie wpływająca.
To też nie jest tak, że nie da się z tym nic zrobić. Nie oczyszczanie głowy z komunistycznych nalecialości jest zwyczajnie wygodniejsze, to też cały ten detoks trwa tak długo. W sumie, to właśnie w ogóle nie trwa. Stąd też bez wymarcia ludzi napromieniowanych nie jest możliwe pozbycie się radioaktywnej czerwonej biedronki z sierpem i młotem zamiast kropek.
W dzisiejszej notateczce pisanej przez dobre 4 godziny zaistniał totalny rozgardiasz. Nie przejmuj się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz