środa, 28 kwietnia 2010

hotpost, hotpost!: antywabiki męskie

Otóż, autorka tego oto bloga : http://retrobottega.blog.onet.pl/ zainspirowała mnie do stworzenia własnej listy męskich faktów i mitów, które od razu stawiają mnie na nie wobec mężczyzny.
Oczywiście, że kolejność przypadkowa.

No na pewno jak większość kobiet irytują mnie skarpetki w sandałach. Ładny chłopak, mądry, ogadany, sympatyczny, zjeżdżam wzrokiem w dół i mówię NIE, stanowcze NIE. W sumie, w ogóle, sandały u facetów. To bardzo przykry widok, choć względnie znośny przy gołej stopie.


Kolejną rzeczą, która definitywnie anty wabi kobietę mnie są zrośnięte brwi. Ja wiem, że mężczyzna regulujący linię brwi, odpowiedni łuk itd. to raczej coś nie po kolei, ale zachowanie cielesnej, bezwłosnej granicy między brwią jedną a drugą jest absolutnym minimum przez nikogo nie posądzanym o metroseksualizm. Wygląda to mniej więcej tak: I tak, za obrazek wybrałam portret pamięciowy rzezimieszka.

Co jeszcze? Adidasy kajaki. Takie wielkie, ogromne, 09743765 razy stopę powiększające. Ja wiem, macie różne rozmiary, od 41 do 50, ale to sie nosi zgrabne buciki, a nie takie kajaki, ba łódki. Wyglądają mniej wiecej tak: Albo co gorsza takie lampy na girach : Chłopy, idźcie po rozum do głowy, albo przynajmniej do przyzwoitego obuwniczego!

Następną rzeczą irytującą mnie u facetów ale i nie tylko to słuchanie głosno muzyki. Chodzący ulicami z telefonami na głosniku. Ten punkt tyczy się głównie męskich przedstawicieli subkultury dresów vel. blokersów, którzy nie są dla mnie zbyt atrakcyjnie, ale nie przekreślam z definicji. Blokersowi nie w dresach o nieprzeciętnych zdolnościach dałabym szansę.

U mężczyzn irytuje mnie też super obcisła koszula, która pięknie podkresla pseudo mięśniaki, kości lub fałdki. wielkie NIE już na odległosć. Prezentuje to obrazek: Własnie kurwa tak.


Kolejną rzeczą, którą potencjalny zalotnik przekreśla swoje szanse jest nieogarnięty zarost. Taki ni to zapuszczany ni to ogolony. Tak, tak, taki na brudasa Pattinsona. To postarza i czyni twój wizerunek brudnym, niechlujnym wręcz żulowskim.


Ostatnio, tworząc kryterium oceny potencjalnych zalotników zaznaczyłam, że taki o to facet powinien mieć motor. Taki bez sensacji, może być skuter, ale taki oto dwukołowy pojazd. Lecz nie taką plastikową, dzieciakową chińszczyznę: Jak można takim gównem jeździć?! Że też się nie wstydzicie. Jakby coś takiego zajechało po mnie pod szkołę, udałabym, ze nie widzę i udała się pieszo do domu.


Myślę, że narazie starczy. To tyle antywabików, z jakich sobie w tym czasie zdaję sprawę. Jeśli jakies się przypomnią, zawiadomię!

Droga płcio najprzeciwniejsza, zważże na powyższe postulaty.

wtorek, 27 kwietnia 2010

egzajamin

Rozpoczęłam egzaminy. Razem z pozostałymi polskimi trzeciakami [dobrze, że nie czwartakami, bo spotkało by się to wcale nie z aprobatą rówieśników] Należę do tej części egzaminowanych dzieci, która zamiast streścić tekst o salomonie, streściła fragment Władcy pierścieni. Może nie ma się czym chwalić, ale z braku laku.
Przede mną test mat - przyr oraz jęzor angielski. Szkoda, że ten ostatni nie liczy sie do szkoły średniej.
Właśnie tak wygląda zestaw przykładnego ucznia egzaminowanego z przedmiotów humanistycznych. W razie wątpliwości, których, niestety, się spodziewam, ta okrągła kulka to gumka chlebowa. Dobrze, że wzięłam właśnie chlebową, bo mogłam sobie ją ugniatać, przed rozpoczęciem testu, kiedy to 20 min musieliśmy cierpliwie czekać na kąt prosty obejmujący ramionami numerki od 9 do 12 [wybaczcie ten niewybredny.. eee.. eufemizm, ale ćwiczę do jutrzejszego egzaminu] Egzaminatorki dziwnie patrzył na mnie, a raczej moje dłonie wyginające, na pierwszy rzut oka kawałek plasteliny. Były jednak zbyt nieśmiałe, aby spytać się mnie czy na pewno piszę wersję egzaminu A1 [tutaj również dla nieświadomych, wersja A1 jest wersją dla zdrowych jak ryby i rydze dzielnych trzeciaków]



Moje zacne elitarne gimnazjum, a raczej jego przywódcy wpadli na pomysł by pomóc Kubie stworzeniem takich oto origami-łabędzi w liczbie 1000, słownie: tysiąc. W czwartek było ich już 502. Również, jak widać na załączonym obrazku, zaangażowałam się w tą akcję.
Tak mi się wydaje, że taki o to łabędź z niezbyt efektownie wygiętą szyją [ale to tylko po to, by jej nie przypalić] może spokojnie pełnić funkcję popielniczki. Oczywiście warunkiem jest pełny spód i ogólnie trochę.. eee.. niższy brzuszek. Ach, z takimi pomysłami to naprawdę mogę się zająć sztuką użytkową. W Ikei.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

łelkam ewrybady

Nie mogłam się powstrzymać.

Wyobraźcie sobie, stoję w kolejce do pałacu prezydenckiego na odcinku >sardynki< na wysokości kościoła św. Anki. przede mną stoi chłopak w równie nastoletnim wieku jak ja z prawdopodobnie mamą lub prawną opiekunką. Kobieta rozmawia przez telefon: nie sama, z Bartkiem jestem. No chciał! W tym samym czasie z ogromną siłą młodego, męskiego basu, jak się okazało, Bartek: NIE CHCIAŁ. Ja jebie, ale ta scena jest tak zabawna i prześladuje mnie od piątku.

Tak, tak, za parę dni, za dni parę pojawi się pełna relacja, JOŁS i coś tam się jeszcze wymyśli.

wtorek, 13 kwietnia 2010

odebranie tragedii, sama tragedia, niedowierzania i wydarzenia pokrewne

Co się stało - wszyscy wiemy. Albo inaczej. Choć nie, no wiemy - ja wiem, pan wie, pani wie. Ale wydaje mi się, że sobotą, albo niedzielą wszystko będzie znowu kolorowe, spiker w kolorowym garniturze na tle panoramy miasta stołecznego przeprosi za kiepski żart jaki przytłoczył Polskę na tydzień. Naprawdę mam taką wielką nadzieję. Cała ta bajka, wróć, koszmar, jest taki nierealny. Coś.. no mocny film. Mocna fikcja nie zdolna do bycia prawdą.

Jest mi ciężko skupić się w szkole, w domu i jakoś tak normalnie. Jestem kompletnie apolityczna, ale strata 96 osób w tym najważniejszych w państwie humanitarnie-naturalnie boli. Może zbytnio przeżywam, ale naprawdę jest mi ciężko. Ciężko mi przebywać w tym grajdole [szkoła] i jak gdyby nigdy nic wszystko ma się dziać jak wcześniej.

Powstała dla mnie poboczna rachuba czasu, której punktem odniesienia jset 10 kwietnia tego roku.

Jak bardzo jest inaczej lepiej cieplej wspólniej tak się poróżniłam. Nie mogło być tak pięknie, musiało wydarzyć się coś pobocznego w afekcie sobotniego wypadku. Z powodu, hm, z powodu totalnej ignoranci, pozerstwa i braku ludzkich uczuć zamknęłam definitywnie, nieodwołanie kontakty z członkiem Koła Niewydarzonych Filozofów. Zamykając oczywiście koło. Koniec. Raz na zawsze. Dosyć się na słuchałam. Dosyć. Nic się tu nie usprawiedliwi.
Tak to jest, przychodzi co do czego, niespodziewane, nagłe wypadki - wtedy poznajesz prawdziwego człowieka. Przy okazji dałam porządny upust nerwom i jest mi od wczoraj dużo, no dużo lepiej.

Matka mi nadal coraz płacze.

Nie jestem zbytnio za Wawelem, ale, na boga! Ludzie, jak wielkie to ma znaczenie? Jak kurwajasnajegopierdolaradiofoniiitelewizji mać szary człowiek śmie kiwać palcem bo mu się miejsce nie podoba, bo to uwłacza. Innym, tam pochowanym. Już naprawdę, się opanować gbury jedne zarozumiałe burżuje - bo to takie głównie, ja swoje wiem. Kasty nie znikną niestety.

Niech to sie wszystko w końcu skończy i świat wróci w końcu do foremki.






MUSI TO NA RUSI A W POLSZY JAK KTO CHCE!

czwartek, 8 kwietnia 2010

święta albo tvp


Na dobry początek i rozluźnienie pochwalę się tym 'łorksem' inspirowanym Crystal Castles.

Dni już kilka wstecz skończył się święta wielkanocne. Jak dobrze, że już są za nami oraz wami. W skromną trójkę - ja, tatuś, siostrzyczka przesiedziałam bezproduktywnie dwa dni. No, w jakiś sposób była z nami też mama- fakt. Do dziś dojadałam sałatkę. Ryba po grecku nadal stoi w lodówce. Swoją drogą, wiecie, że grecy nie mają bladego pojęcia czym ta potrawa jest?
To chyba tyle co do świąt.
A! I jeszcze jedno. Program telewizyjne zaplanowany na święta był fatalny.

Nasze kochane polskie TVP to mnie kiedyś rozjebie. Jedyneczka wypuściła na linię ostatnio nowy serial - Duch w dom. Przypadkiem, oczywiście, że całkowitym przypadkiem wpadłam na pierwszy odcinek. Zwyczajnie słomkowe dialogi, owszem, miejscami NAWET zabawne. Gdyby nie to, że poniżej ukazany aktor: gra dentystę nie tylko w słynnym i jakże fantastycznym bombowym jołjoł serialu 'dom nad rozlewiskiem' ale również w wyżej nadmienionym 'Duch w dom' No kurwajapierdolejegojasnaradiofoniitelwizji mać. Serialowych aktorzyn to nam nie brakuje i za te kilka zer za jedynką to nie jeden epizodycznego dentyste zagra. Ale, rozumiem, rozumiem. Pan Kasprzykowski fantastycznie sprawdził się jako dentysta alkoholik nad rozlewiskiem więc czemu szukać innych twarzy, jak ma się pod nosem sprawdzoną? :) Kiedyś mnie to TVP rozjebie, ja mówię.

Cóż, idzie wiosna, strefa zero nadal pozostaje strefą zero. Nie opowiadałam? Otóż rozkopali całą ulicę Wyspiańskiego w celu przebudowy gruntownej, oczywiście, coby urzędasy miały picuś glanuć dojazd [w byłm gmachu gim 2 przy tejże ulicy będzie sie mieścił urząd miasta]. Tym samym cała Wyspiańskiego jest rozkopana aż po złoża węgla [mówię wam] od miesięcy wielu, oj wielu i delikatnie blokuje ruch pieszych na niepodległości. Mówię wam, widok jak strefa zero. Obiecuję kiedyś cyknąć focię.

Nowe zapasy książek - smutne pipczenie dla nastolatek oraz Dzidzia.

Jeszcze nie rozpoczęłam sezonu rowerowego. Moja picuś glancuś niemiecka szosówka hercules stoi w piwnicy. Cóż, mini choróbsko i święta nie sprzyjają zainteresowaniu się rowerem. Mam nadzieję, że w ten łikęt to się zmieni. Cóż, nadal w biegu. Nie jedna ja w biegu, a tysiące bo i pewnie. Mam nadzieję, że po 29 kwietnia zwolnię na tyle, by ołówki temperować non stop - kredki też - farby nie zasychały, notatnik się pogrubiał no i słit foci też coby przybywało. Kiedy to się skończy? JOŁ

piątek, 2 kwietnia 2010

popierdolona książka, tempe cipy w bibliotece oraz niefart

Heloł gejs.

Tak, czytam popierdoloną książkę. Okularnica Wojnarowskiej. Co ta baba z tą dziewczyną zrobiła?! Co JEJ zrobiła?! Już wyjaśniam. Jest sobie Kaśka. Kaśka się z matką, która od odejścia ojca jest totalną sierotą i opiera się na córce; się przeprowadzada do nie pamiętam dokąd. Idzie tam do liceum. Idzie w piąte koło u wozu, bo klasa cała przeszła ta sama z gimnazjum. Chuda, fatalnie ubrana okularinca próbując wkupić się w klasową paczkę, wyjść do ludzi wpada na prywatkę Agatki. Tam nie zostaje zbyt miło przywitana, rozpoczyna się sąd nad Kaśką czy ma zostać czy wypadać stąd, w między czasie dochodzi prawie do gwałtu. Dobierają się do niej zjarani i zpici koledzy z klasy. Rzucili ją na łóżko zdjęli jej majtki i sobie popatrzyli. Udało jej się uciec. I ja wam mówie. KILKANAŚCIE OSÓB STAŁO I SIĘ PATRZYŁO. No ale co tam, Wojnarowska nie szdzędzi Kaśce! Wśród prawiegwałcących chłopców znalazł sie Bury -nadęta klasowa gwiazdka, przystojniak i ulubieniec serca Kaśki. Co potem? Potem Kaśka próbuje odebrać sobie życie - bezskutecznie. A bury? CO z nim? To przez niego. Bo w 'liście porzegnalnym' napisałą, że już nie ma szans na bycie z Burym. Na jego miłość to nie chce zyć. To co kurwa robi teraz Wojnarowska? Łączy Burego z Zuzą - jedyną koleżanką KAśki. Nie doczytałam czy to będzie związek jakikolwiek. Narazie tylko Bury rzucił się na nią obcałował i takei tam, Zuza uciekła [wynik okoliczności zbiegających się] NIEMNIEJ JEDNAK. Wojnarowska pisze tak, tak opisuje Burego i jego refleksje dając wyraźnie do zrozumienia, żę bury kocha Zuzę. Bardzo dziko prawdziwie, proszę państwa.
Ja nei wiem, co ta Wojnarowska z tą bidną Kaśkę chce zrobić, to naprawdę jest przykre. Naprawdę jest mi smutno, jak to czytam. NIEMNIEJ JEDNAK Ta popierdolona książka wciąga jak cholera. Nie zauważyłam, jak z 23 zrobiło się 1;30. Jak z 'neibo z widokiem na niebo' z tym, że 'niebo...' to sensowna książka, a to? Poczytamy, zobaczymy.


Cóż. Nadszedł czas odwiedzin biblioteki. Trochę sie przeczytało, trochę nie przegryzło -czas oddać i wymienić zapasy. Posłusznie poszłam zaraz po zjedzeniu śniadanka. Oddział dziecięcy - bez przeszkód. Oddane, wybrane na chybił trafił, do widzenia, idziemy pomieszczenie dalej. Dorosła. Tam to, kurwa, zawsze coś mnie wkurzy. Tutaj też postanowiłam wybrać książki na chybił trafił. Czyli wybrać z tych co leżały przy biurku. Na pewno są ciekawe, bo wypożyczane i nie dawno oddane, a książki oddają ci, co je czytają, bo jeśli ktoś nie czyta to nie korzysta, a jak korzysta to nie oddaje. No więc wybrałam 'Miłość zawinięta w bibułkę' oraz 'Kult' młoda proza polska skierowana jednakże do młodzieży kontra debiut 17letniego ukraińca, który podobno dobry jeest. Ale to nie ważne. Podchodzę do pana. Mówię nazwisko - imię i nazwisko taty, bo na jego konto wypożyczam. Pan sie spytał kim dla mnie jest pan grzegorz, odpowiadam, że ojcem. Pan na to, że z reguły nie wypożyczamy nikomu poza faktycznymi właścicielami kont, także następnym razem proszę przynieść legitymację i założyć własne konto. KURWA JASNA MAĆ. Za każdym razem jak przychodziłam i na ojca wypożyczałam to było dobrze, to teraz nie? Pierdoleni absolwenci historii sztuki/filozofii/etnologii kończący w bibliotekach. Jak was nie nie lubić jak mi takie maniany odwalacie? Za każdym razem, no przecież ja już mam równo na pieńku u każdego teraz bibliotekarza w dorosłej. Nie wspominając o tym blondasie co akurat podszedł do tego samego regału jak ja mówiłam koleżance, zę go nie lubię bo jest niekompetentny :C. Chrzanić was.


Niefart kompletny spotyka mnei i moją rodzinę. Najpierw zepsuł się pies - zaćma, zapadniecie oka, potem odkurzacz, potem samochód, potem mama -dość trwale, jet w szpitalu i nie wróci na świeta :C, potem ja - choć się naprawiłąm, potem telewizor choć też już się na prawił. Wszystko nam się psuje. Czy ktoś zesłał klątwę, czy to o tak o tylko sobie? To będa najgorsze święta w moim życiu. Już to wiem.