
Wypadałoby w końcu odbębnić pańszczyznę i skrobnąć kilka linijek. Wypadałoby tez się nie tłumaczyć, by się nie pogrążać w oczach wiernych czytelników. Wypadałoby przedstawić jakoś swój stan, albo stan czegoś kogoś, no coś o czym się zwykło pisać, prawda. Niestety jest tak, że nie mam czasu myśleć, jak mam czas, to śpię, gdy śpię nie myślę, a przynajmniej nie kieruję tym o czym myślę, więc to się nie liczy. Swobodne myśli w postaci snów nic nie wnoszą więc, nie, nie liczę tego.
Święta? Podobno się zbliżają. Trzymam je na wycieraczce przed chałupą. Wpuszczę może w środę, jeszcze się zastanowię.
Brak mi pomysłu, brak mi sił, brak mi głowy. Deficyt absolutny, można by nawet powiedzieć, że jestem mentalnym warzywkiem.
Może po świętach, a może jeszcze przed kto wie, może się pojawię z porcją njusików. Nie można tracić nadziei.
też nosisz dwie pary skarpetek, jak ja?
OdpowiedzUsuńoooch, non, Aniu
OdpowiedzUsuń:c
OdpowiedzUsuńmów mi po francusku, móóów! ;3
yyy ale to było z łaciny :< ach, ucz się łaciny a zadowolisz kochanków francuskich, hiszpańskich włoskich i tak dalej i tak dalej yay
OdpowiedzUsuńnon jest po francusku, też :)
OdpowiedzUsuńłacina jest zła, ale skoro pokrywa się czasem z tym namiętnym językiem miłości, to.. mów mi tak. *mniejsze od trzech*
hih, namiętny język miłości, a to ci dopiero :3
OdpowiedzUsuń