czwartek, 30 grudnia 2010

podsumowanko

Huh. Witam serdecznie raz kolejny na moim blogu paluszki-lubelskie blogspot com. Postanowiłam wpaść ponownie by podsumować kończący się rok dwa tysiące dziesiąty.


Rok ma 365 dni z czego jest 12 miesięcy, każdy po ok. 4 tygodnie. Mogło i na pewno zdarzyło się wiele, bo każde nawet oddanie moczu może zyskać statut eventu na facebooku.
Zajmijmy się więc poszukaniem jakiś bardziej szczególnych wydarzeń. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to 11 koncertów. Lepszych i gorszych pierwszych i ostatnich, pierwszych i oby następnych oraz kolejnych i nie ostatnich. Tak, koncerty. Wymiana, bal, wakacje, rymanów, bieszczady. Oj nie wiem, co można podciągnąć pod rangę wydarzenia. A! Wiem. Egzaminy gimnazjalne - zdane pomyślnie. Dostanie się do elitarnego Zamoya i pomyślna edukacja. Załóżmy, że tyle.
Edukacja. Zaczęłam wyżej, wiec tak, nadal trwa, całkiem dobrze, nie mogę narzekać.
Rodzina, hyh, jak w horoskopie, nic się nie zmienia.
Miłość, ah no generalnie również nic nowego.
Generalnie cały ten rok to nic nowego. Prócz systematycznego opadania z sił. Coraz mniej prac jakiejkolwiek maści jakich dotychczas się łapałam. Raczej brak koncepcji. Rzekome 'lekarstwo' na 'natchnienie' okazało się nie działać. Właśnie. Ten rok to też rok, w którym runęły wszystkie schematy, nad którymi pracowałam latami. Staram się je ponownie odbudowywać, lecz nie jest to proste. Ale i na to nie miałam wpływu. Stało się, stało się to w tym roku, odbudowa potrwa jeszcze trochę, może w ogóle się nie skończy, może w ogóle rzucę to wpizdu, nie wiem. Nie ważne.
Rok pełen błędów, nie zaprzeczę, pełen niepowodzeń, ale i sukcesów i dobrych decyzji. Jedno na pewno. Nie żałuję.
Bardzo łatwo będzie dwa tysiące jedenastemu być lepszym więc... do roboty.
To jest wszystko na temat tego roku. Nie mam jakiś specjalnych życzeń, co do przyszłości, nie mam tym bardziej postanowień. Niech się dzieje wola nieba, coby tylko łaskawa była i już tak nie rzucała po kątach.

+jakaś foteczka, żeby było co wyśwuetlic przy linku na fejsie.
Huh, ta ściana ma rok. Przez ten jeden rok przybył plakt Gorillaz, który brawurowo gwizdnęłam Kamce. Hym, foteczka oczywiście w moim klasycznym rozmazanym stylu.

Niech będzie dobrze i ciepło i tchnienie.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

hyyy

patrick wolf - penzance
Wypadałoby w końcu odbębnić pańszczyznę i skrobnąć kilka linijek. Wypadałoby tez się nie tłumaczyć, by się nie pogrążać w oczach wiernych czytelników. Wypadałoby przedstawić jakoś swój stan, albo stan czegoś kogoś, no coś o czym się zwykło pisać, prawda. Niestety jest tak, że nie mam czasu myśleć, jak mam czas, to śpię, gdy śpię nie myślę, a przynajmniej nie kieruję tym o czym myślę, więc to się nie liczy. Swobodne myśli w postaci snów nic nie wnoszą więc, nie, nie liczę tego.
Święta? Podobno się zbliżają. Trzymam je na wycieraczce przed chałupą. Wpuszczę może w środę, jeszcze się zastanowię.
Brak mi pomysłu, brak mi sił, brak mi głowy. Deficyt absolutny, można by nawet powiedzieć, że jestem mentalnym warzywkiem.

Może po świętach, a może jeszcze przed kto wie, może się pojawię z porcją njusików. Nie można tracić nadziei.