1.10.2010r.=pierwszy miesiąc szkoły za mną [równa się również dzień projektu 10;10;10 na digarcie, w którym ani razu nie uczestniczyłam, ale nie o to się rozchodzi] i, co mnie nie pokoi, nie wiem jak ocenić ten pierwszy miesiąc. To taka rocznica, jakby no związku. Słit pierwszy miesiąc, więcej takich i takie tam. Ale no, no co, no. Nic. Czasem miło, czasem źle, czasem irytująco, czasem zabawnie, czasem ani tak ani siak ani srak ani Ani.
Opisz w ok. 2 zdaniach twój pierwszy miesiąc w szkole. [może teraz będzie łatwiej] Mój pierwszy wrzesień w szkole średniej był bardzo zaskakujący, obfitujący w wiele nowości tych naukowych i nazwijmy tak, człowieczych. Był też niezwykle męczący, niestety zdałam sobie sprawę, że mój organizm nie jest zbytnio wytrzymały i potrzebuje naprawdę wiele wiele godzin snu. OO, no i pięknie zgrabnie wyszło. Nie mam absolutnie sił ażeby rozwodzić się jakoś głębiej.
Sprawy bieżące:Uwaga, uwaga! Patka ma pomysł. Pomysł na ożywienie digarta. Jaki, jaki, powiedz w końcu jaki! Otóż pomysłem jest seria listów. Listy żon do mężów. W różnych sytuacjach rodzinnych, społecznych, politycznych itedepe. Ani to nie będzie feministyczne ani z przekazem ani niczym. Po prostu, na pewno takich żonek, takich mężów jest wiele i tak sobie stworzę. Oczywiście to tylko pomysł, to tylko zarys i wcale nic nie musi powstać, ale, ale, nie ma się co zniechęcać.
Chujs, miały byc autobusy, znaczy łosiem łosiem, ale oczywiście nie ma i nie bedzie. Tak rozpoczyna się upadek paluszków i dobrej mej woli. Oj, a może wcale nie, kto wie, kto wie.
Może na rozluźnienie tak jakaś foteczka, a co tam, czemu by nie. A lipeczka, a nie pójdzie, bo coś się popsuło.
Do następnego razu, czyli nieprędko, ale może mi się w końcu zbierze na opisanie mojej podróży, na opisanie praw rządzących 88mką, na opisanie znajomości autobuśniczych. To bardzo ciekawy, zabawny i rozległy temat, naprawdę mogę zabłysnąć, BOŻE ZEŚLIJ CHĘCI.