Och, moi drodzy, wy wiecie jak to jest, już nawet logujesz się na blogspot, wciskasz nawet >nowy post< ale nie. Jednak nie tym razem. Jednak lepiej poczekać. Myśl dojrzewa w głowie lub też w ogóle się z niej wyprowadza. Hm, tym razem pierwsze. Ja a wesele to problem, który narastał latami. Nadszedł czas żeby ogłosić wszem i wobec ocomiwłaściwiechodzi.
W swym krótkawym życiu byłam na... 3 weselach. O trzy za dużo. Na pierwszym miałam raptem 9 lat więc generalnie nie dało mi się we znaki, banda dzieciaków z którymi można było tańczyć w kółeczku i bawić się w berka pod stołami starczyło. Na następnym miałam już 12 lat i już nie było tak bajkowo. Było to tradycyjne wiejskie wesele w remizie. Skoro wiejskie w remizie to połowa 'gości' pojawiła się tu raczej z przypadku bo wesele to napijem się za darmoooo i disko będziee. Im dłużej wesel trwało tym mniej trzeźwych rozbitków wokół mnie. Rodzice w drugim końcu sali a u mnie - znikąd pomocy. Coraz jakieś zachlane buraki: pani zatańczy. NIE. No nalegam, ze mną pani nie zatańczy. NIE. Biorą w łapska moje rączki i śmią ciągnąć. Krzyczę- NIE. Uff, tym razem się udało. Przy remizie nie ma hotelu, do którego można byłoby uciec położyć się spać i przeczekać najgorsze - oczepiny. BOŻE. Gwóźdź koszmarnego programu dnia. Gdy miałam ten 12 lat moja asertywność była równa 0,00000000000001 a to zdecydowanie za mało by odmówić zabawy w kółku i łapania welonu. Boże 2minuty kręcenia się dookoła. 2 minuty modlitwy i szczyt mojej wiary, że Bóg istnieje i wysłucha me błagania
Kolejne wesele to ja miejąc 14 już lat. Za mąż wychodzi moja siostra - ughrrr, obecność obowiązkowa. Tu na wstępie wiem, że lokal to nie remiza=nadzieja na lepsze wspomnienia. Och, całe szczęście przez dwa lata moja asertywność lekko wzrosła. Hm, inna sprawa, że tu już nie było wiejskich gości z przypadku. Cóż, brawurowo odmawiałam wszystkim durnowatego tańca do majteczków w kropeczków czy innych chujów w paseczków. No racja, wujkowi Czesławowi za pierwszym razem nie odmówiłam, ale jak już latał podpity 'z wujem Cesiem nie zatańczysz? no obrażę się' to stanowczo odmówiłam i siadłam na swoim miejscu. To wesele było już owszem, spokojniejsze. Przesiedziałam całe najadłam się cudów niewidów za wsze czasy. I nie uczestniczyłam w żadnych oczepinach i tego typu zabawach. Myślę, że ani siostra ani szwagier nie mają mi tego za złe. Zresztą dookoła było tyle ludzi, którzy ich zajmowali, że na pewno nie pamiętają jak ja przeżywałam ich wesele, chociaż... hm, spytam się.
Cóż, może to małe doświadczenie raptem dwa wesela, może to dlatego, że nie miałam osoby towarzyszącej, może dlatego, że nigdy nie było osób w moim wieku, a w moim wieku to znaczy w wieku w jakim przy okazji tych wesel byłam to kijowo z dziećmi w kółku i tym bardziej z tymi burakami okropnymi i wujostwem wszelakim. W każdym razie od tamtej pory nie pojawiam się na weselach jeśli nie muszę [no cóż, będę musiała być na weselu drugiej siostry no i na weselach moich przyjaciól a do nich jeszcze daleko] i już wiem, że ja wesela mieć nie będę.
Och now, why did you say it? Przecież twoje wesele będzie najwspanialsze na świecie. Przecież na twoim weselu będziesz bawić się najlepiej. Przecież twoje wesele będzie takie jak sobie tylko wymarzysz. Nie kurwa, nie będzie.
Jak jesteś na weselu w charakterze gościa, to czy odmówisz tańca z zachlanym spoconym burakiem, czy odmówisz oczepin to nikt dłużej niż minuta nie zwraca na ciebie uwagę. Takie mroczne sprawy rozchodzą się bez echa. Natomiast gdy jesteś już Panną Młodą sprawa ma się zupełnie inaczej. Nie możesz odmówić ani ojcowi, ani 5latkowi, ani najebanemu burakowi, ani wujkowi ani prapradziadkowi ze strony męża, ani ciotce Jagodzie która smaruje się masłem bo przez drzwi nie przejdzie. Musisz non stop spełniać zachcianki wszystkich gości. Podejdź opowiedz, a wszystkiego najlepszego, a masz na szczęcie na nowej drodze zycia a trzymaj, a napij się ze mna, a zatańcz ze mną, a zróbmy sobie zdjęcie, będe koleżankom opowiadała na jakim weselu byłam. Lataj cała imprezą od gościa do gościa. I jeszcze to durnowate gorzko gorzko. Wujo Stach własnie życzy sobie małej porcji lizanka, wstaje tupie nogą, klaszcze gorzko gorzko. Wiara podnosi się z krzeseł i wtóruje samozwańczemu wodzirejowi. A ty głupia całuj się z mężulkiem bo takie widzimisię widowni. Ano pewnie. I oczepiny. Tu tez nie można odmówić. Nie ma zabaw bez Pary Młodej toteż jakiekolwiek odstępstwo jest niemożliwe. Zdejmuj krawat zębami ze spoconego karku, pozwól grzebać sobie pod kiecą w poszukiwaniu podwiązki NO WAY. Banda frajerów w wieku od 0 do 1000 lat w tandetnych strojach z targu ul ruska baletuje od wieczora do rana. Przy rytmach ubogiej muzyki trajkotanej przez wiejski ochotniczy klub muzyczny Świtezianka. Majteczki w kropeczki, żono moja, mydełko fa, im dalej w noc tym żywiej wiara reaguje na te hity satelity NO WAY. Rodzina znajomi nieznajomi zaproszeni bo wypada, bo oni zaprosili bo chrzestnej córka, bo dziadka wujka syna siostrzenica co to była na chrzcinach twoich tez kurwa trzeba zaprosić. Tryliard ludzi których widzisz pierwszy raz a wszyscy roszczą sobie miliard praw do twojego ciała i twej osoby NO WAY.
Kończąc apel do władz i do społeczeństwa, wesele to instytucja absolutnie nietrafiona do celebracji ślubu. Ślub to święto tylko i wyłącznie moje i mojego męża i tylko z nim z żadnym innym obywatelem tego świata nie zamierzam świętować tego wydarzenia. Nasza sprawa, nasze święto tylko dla nas, a nie dla tzw. rodziny i znajomych, którzy tylko czekają aż zaprosisz ich na biesiadowanie w charakterze tradycyjnego polskiego wesela.
______________________________________
huh, mam nadzieję, że przyjmiecie to na klatę i pogodzicie się z tym, że nigdy nie dostaniecie zaproszenia na moje wesel. Spokojnie - ślub JESZCZE przewiduję.
_______________________________________
Zwierciadła 2011
Mój pierwszy raz ze Zwierciadłami. Mój pierwszy raz i od strony organizatorskiej. Latanie bieganie kawka herbatka zmywanie brudów, fucha szatniarki -trochę tego było. Nie przeszkodziło jednak w obcowaniu twarzą w twarz z teatrem na poziomie różnorakim. O ile się nie mylę 26 grup. Z Lublina, z okolic, jedna nawet z Wrocławia. Nie ma większego sensu bym opiniowała tutaj wszystkie 26. W sumie, trochę mniej, bo nie wszystkie widziałam. W każdym razie, Zwierciadła to najwspanialsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać w tej szkole. 3 dni totalnego oderwania od rzeczywistości, trzy dni, podczas których zwykła placówka edukacyjna zamienia się w ośrodek kultury. Scena, cisza, ciemnośc, gra świateł, aktorów, muzyka, taniec, pantomima. Wszystko. Magia, czysta nieśmigana magia. Teraz wiem, że nie mogłam wybrać lepiej, kierując się do tej szkoły. Cierpliwie czekam na Zwierciadła 2012.
_____________________________________
huh, guys, pod koniec lutego wybił PIERWSZY ROK KRUCHEJ DZIAŁALNOŚCI PALUSZKÓW LUBELSKICH. Życzę sobie więcej częściej ciekawej.
Dobranoc państwu, życzę dobrego dnia następnego i ładnej pogody. Pozdrawiam serdecznie. Radosna właścicielka tego bajzlu.
WIOSNA NAPIERDALA, KURAWAAAAAA! i to już od tygodnia, dobrego.
OdpowiedzUsuńa klikanie nowy post i jednak zmiana planów.. znam to za dobrze!
i generalnie wesela są dla mnie synonimem kiczu i totalnej tandety, ale ja się jeszcze zastanowię
poza tym, wpisik i poglądy pokroju 'nie wyprawiam osiemnastki' ;>
te zwierciadła muszą być zajebiste, wpadnę kiedyś!
i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia & niepoprawnie kolorowych snów. i słońca, ale takiego, żeby można było trampki i skórę włożyć <3
ej no wcale nie tak miało być, kotku, no kurwa
OdpowiedzUsuń//muszę sobie przede wszystkim kupić trampki, nie wiem jaki kolor
spoko, jest zajebiście i tak, ładnie napisałaś ♥
OdpowiedzUsuń// KOLOROWE, wiosna jest przecież, zero monotonii powinno być, duuużo kolorów
Tak, ja też kocham wesela, stanowczo. A jeszcze bardziej wykręcanie się sianem bo to, bo tamto, i co z tego, że osoba towarzysząca, skoro nie ma nikogo ogarniętego na tyle, żeby go zabrać ze sobą. Łee.
OdpowiedzUsuńLove it, kid. Ja szczególnie kochałem wesele, po którym byłem tak naprany, że ciotka odpierdzieliła mnie na pirata z Karaibów i założyła na mnie wszystkie swoje naszyjniki i korale. Były ich trzy miliardy, w tym jeden naszyjnik założony tak, że doskonale zasłaniał mi oko.
OdpowiedzUsuńNie daj się nikomu, kid.